Kurs czy warsztaty? Jaką ścieżkę wybrać dla siebie?
Warsztaty w Yeshe pojawiły się na fali inspiracji sposobu uczenia wyjątkowego Mistrza masażu tajskiego (tak, celowo piszemy to słowo z dużej litery „M”), Ajarna Pichesta Boonthumme. Zajęcia z Pichestem wyglądały dokładnie tak, że po porannych medytacjach, nauczyciel pokazując na konkretnym przypadku zestawy technik, jednocześnie uczył precyzyjnej obserwacji i palpacji. Po południu natomiast wszyscy mieli okazję wymieniać się praktyką i zdobywać praktyczne doświadczenie.
Czego uczył taki sposób pracy?
Otóż brak sekwencji uczonej na pamięć i powtarzanej niezależnie od typu ciała powodował konieczność oparcia się na intuicji i dostosowania wybieranych technik do konkretnego przypadku.
Zainspirowana rezultatami takiego podejścia, Hania Łubek stworzyła w Yeshe formę warsztatów, gdzie tematy są dobierane na bierząco a popołudnia służą praktyce, której często brakuje w trakcie kursów.
Co na ten temat myślą uczestnicy – przeczytaj relację Szymona:
W szkole masażu tajskiego YESHE pojawiła się nowa forma zajęć – warsztaty masażu tajskiego, które mają inną formę niż kursy. Uczestniczyłem w nich pierwszy raz, dlatego chciałem się podzielić swoimi spostrzeżeniami na ich temat.
1. Jak są skonstruowane warsztaty masażu tajskiego Yeshe Nuad
Warsztaty mają inną formę niż kursy. Nie są ograniczone skryptem, mają luźne ramy, a jedyne ograniczenie to czas.
Dzień rozpoczyna się od medytacji w kręgu i wspólnej rozmowy (to akurat wspólny element z kursem). Jednak tutaj podobieństwa się kończą. Z rozmowy powstawał temat przewodni danego dnia warsztatu. Albo warsztat miał formę studium przypadku podczas którego Hania na bieżąco pokazując kolejne kroki omawiała sposób podejścia do „pacjenta” jak można pomóc aby skutecznie usunąć ból, nie skupiając się jedynie na miejscu, które boli i samych technikach, a raczej na tym jak masować, jakie powinno być podejście do osoby masowanej i jak patrzeć na problem całościowo a nie jedynie skupiać się na miejscu, które boli. W przypadku gdy podczas rozmowy uczestnicy warsztatów dzielili się wątpliwościami odnośnie sposobu postępowania w jakiejś konkretnej sytuacji np. jak zrozumieć co jest źródłem problemu, wykonywaliśmy ćwiczenia, które pozwalały rozwijać intuicję oraz poprzez czucie analizować gdzie w ciele jest problem, nie koniecznie dotykając miejsc, które bolą.
Nauka polegała na tym, aby patrzeć jak zachowuje się ciało osoby masowanej, gdzie powstają napięcia, jakiego typu napięcia, gdzie nie przepływa energia itp. Oczywiście takie ćwiczenia zawsze połączone były z nauką nowych elementów, albo powtórkami tych, które mogą sprawiać problem z ich wykonaniem. Następnie po sesji wspólnych ćwiczeń lub studium przypadku dalsze ćwiczenia odbywały się indywidualnie w parach. To była pierwsza część warsztatu – przedpołudniowa. W drugiej części (po przerwie na lunch) każdy mógł praktykować w parach, pod okiem Hani. Można było praktykować w parach albo to czego uczyliśmy się przed południem, albo wykonywać masaż wg swojego własnego pomysłu. Na bieżąco Hania przekazywała swoje uwagi i rady, jak można coś wykonać inaczej, bardziej efektywnie.
2. Co dały mi warsztaty
W mojej ocenie taka nauka jest zupełnie inna niż nauka podczas kursu. Forma warsztatów jest otwarta, nieograniczona żadnym z góry przyjętym tematem, a sam pomysł (w przypadku tych warsztatów w których uczestniczyłem) rodził się podczas porannej rozmowy. Nauka podczas warsztatów była dopasowana do potrzeb uczestników oraz problemów, z jakimi się oni mierzą podczas ich indywidualnej praktyki. Kurs nie daje tak dużych możliwości z uwagi na przyjętą tematykę. Podczas kursu jest oczywiście przestrzeń na pytania, ćwiczenia, jednak przestrzeń ta ograniczona jest tematyką kursu. Natomiast podczas warsztatu można pytać o cokolwiek co jest związane z wykonywaniem masażu, a to co najistotniejsze później praktykujemy w ciągu dnia.
Dla mnie forma warsztatów to bardziej nauka samego masowania, podejścia do możliwości rozwiązania problemu, nauka właściwego nastawienia do osoby masowanej. Na zajęciach w których uczestniczyłem większy nacisk był położony na to w jaki sposób wykonać dobry masaż, dostosowany do osoby, która do nas przychodzi, niż naukę technik masowania jakiejś partii ciała (chociaż i na to jest miejsce). Jest tam też bardzo duża przestrzeń na naukę masowania wg naszego własnego pomysłu, gdzie nie ciąży presja czasu, albo presja ćwiczenia konkretnych elementów. (Poza kursami) kiedy chcemy wypróbować coś nowego umawiamy się na wymiankę, lub zapraszamy kogoś na sesję, jednak nawet wtedy (przynajmniej w moim przypadku) staram się wykonać poprawną sesję. Tutaj jest możliwość nauki masowania w taki sposób, że nie musi być to płynne, można próbować masować daną część ciała w różnych pozycjach i spróbować co dla danej sytuacji może być najlepsze. Można sprawdzić jak dotrzeć do danego miejsca na kilka różnych sposobów, bez presji wykonania poprawnej i płynnej sesji.
Ponieważ uczestnikami warsztatów są osoby, które praktykują masaż na co dzień, również ich uwagi są bardzo cenne, gdyż świadomość własnego ciała jest bardzo wysoka. Wiedzą jak można czuć dany dotyk i co ten dotyk daje ich ciału.
Dużą zaletą warsztatów jest również to, że oprócz nauki masowania, uczymy się też odczuwać masaż. Każdego dnia można podczas warsztatu dostać sesję masażu. Oprócz kwestii zdrowotnych, które są oczywiste, daje to możliwość również poczuć, jak ciało odczuwa masaż, czy jest zadowolone ze sposobu prowadzenia sesji przez drugą osobę, sposobu dotyku, które techniki bolą i jak bardzo, a także jak można daną rzecz wykonać inaczej, aby nie zadawać bólu. Świadomość tego co odczuwa masowany, daje nam możliwość wykonywania masażu w sposób bardziej świadomy i lepszy dla osób, które przychodzą do nas na masaż.
Były to moje pierwsze warsztaty i ich forma bardzo mi odpowiada. Ich forma jest dużo luźniejsza a przez to towarzyszy im większa przestrzeń niż podczas kursów. Na kursie uczymy się sposobu postępowania i różnych technik związanych z daną partią ciała, natomiast warsztaty to dla mnie bardziej nauka masowania i podejścia do masażu niż nauka techniki. A jak wiadomo, jedno i drugie jest bardzo ważne.
ps. zdrowe ciało też chodzi na masaż ale… dla przyjemności
Add Comment