Latem tego roku, wraz z rozrastającą się rodziną Yeshe, mieliśmy okazję zorganizować piękne wydarzenie – zgromadzenie pasjonatów masażu tajskiego pod nazwą Thai Touch.
W uroczej Gabrielni w centralnej Polsce spotkała się grupa osób zafascynowanych pracą z masażem tajskim by podzielić się ze sobą doświadczeniem, zainspirować, nawiązać nowe przyjaźnie i kontakty. Wyjeżdżając mieliśmy poczucie, nie tylko napełnienia nową wiedzą i praktycznymi umiejętnościami, ale przede wszystkim z doświadczeniem pięknego i głębokiego dotyku. Przez tych kilka dni, nauczyciele oraz uczestnicy stworzyli wyjątkową atmosferę troski, uwagi i miłości. Po prostu „loving touch”.
› Na pewno nieprzypadkowo Robert Henderson, autor książki„Emotion and Healing in the Energy Body”, opowiadając o pracy z dyskretną energią, wspomniał właśnie o sercu, jako miejscu, z którego wypływa uzdrawiająca siła, która dotyka osobę masowaną i leczy ją głębiej niż sięga nasz dotyk. Opowiadał też o tym, gdzie każdy z nas nosi w sobie relacje z rodziną i bliskimi. Po jego warsztatach wyłonił się nam obraz pełnego człowieka, który ma swoją wizję życia, wyraża ją, wkłada w nią emocje, planuje realizację i zaczyna działać. Tak, praca z ciałem dotyczy również tego, jakże ważnego aspektu.
› Z kolei Flora Bisogno pokazała nam podstawy Osteothai, czyli połączenia osteopatycznego podejścia do leczenia z technikami tradycyjnego masażu tajskiego. Otrzymaliśmy konkretne narzędzia do pracy ze stawami, zgłębialiśmy także niełatwą pracę z powięzią oraz dynamiczne techniki na napiętych strukturach. Pozwoliło nam to odkryć, jak głębokie efekty można uzyskać za pomocą delikatnych ruchów harmonicznych.
› Również osoby początkujące miały możliwość odnalezienia się w trakcie spotkania i postawienia swoich pierwszych kroków. Na warsztacie z Hanią Łubek mieliśmy okazję odkryć, że tak na prawdę całe ciało może służyć nam do masażu – że łokcie, kolana i stopy mogą nauczyć się odczuwać tak samo jak dłonie, gdy je tylko o to poprosimy i damy dość czasu.
› Tomek Eichelberger uczył nas praktyki Qi Gong o nazwie: Ręce Buddy. Powolny ruch rękami w uważnym i precyzyjnym ułożeniu całego ciała, osadzeniu w nogach, poczuciu ugruntowania i głębokiego relaksu dostarczył nam nie tylko czystej przyjemności, ale uświadomił też, jak ważne w praktyce masażowej jest czucie własnego ciała.
› I wreszcie Siawasch Peyman. masażysta, nie tylko z ogromną wiedzą, ale i fantastycznymi umiejętnościami jej przekazywania. Pokazał nam kilka sekwencji, które pozwalają dotrzeć do głęboko ukrytych struktur i poruszają całe ciało. Efekty tej pracy były dosłownie niesamowite. Wywoływały poruszenie, silne emocje, ale na koniec przynosiły głębokie odprężenie i ulgę. Dobrze jest mieć takie narzędzie w swoim zasobniku terapeuty.
Całości dopełniała przepyszna i pełna kolorów kuchnia, gdzie dania serwowała Gosia SweetLove.
Całe spotkanie było tak inspirujące, że na pewno będziemy chcieli je powtórzyć by móc czerpać z tego bogactwa doświadczeń.
Categories: Relacja z kursu
Add Comment